-Cholera ! -wrzasnęłam.
Niestety w domu nie było plastra więc musiałam iść do najbliższej apteki kupić opatrunek. Było ciemno, szłam coraz szybciej bo palec coraz mocniej krwawił. Byłam już niedaleko, gdy nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu ,zakrył usta ręką i wciągnął siłą w jakąś pustą alejkę.
-Zostaw mnie ! -krzyczałam.
-Zamknij się ! -powiedział wysoki, łysy dobrze zbudowany mężczyzna.
Płakałam, tak strasznie się bałam.
-Puszczaj sku*wielu ! -krzyknęłam po Polsku.
-A więc mamy tutaj młodą Polkę -powiedział drugi, również po Polsku.
-Czego ode mnie chcecie ?! -płakałam.
-Nie często spotykamy tutaj takie ładne, młode Polki -powiedział spokojnie trzeci.
~Ich trzech ja sama - już po mnie. -myślałam.
Nagle w końcu alei ujrzałam blondyna. Tak to on .
-Marco ! -krzyknęłam.
-Marta ? Czego od niej chcecie ?! Spie*dalać ! Już bo zadzwonię po policję ! -krzyknął a jeden z nich zaszedł go od tyłu i uderzył w brzuch.
Marco natychmiastowo zareagował, odwrócił się i uderzył go pięścią. A oni ? Po prostu zwiali.
-Marco, gdyby nie ty...-płakałam.
-Już dobrze. Ej, co z twoim palcem ?! -zapytał.
Spojrzałam na zakrwawiony palec. Reus szybko wyjął chusteczkę i pobiegł po plaster do apteki. Następnie opatrzył ranę.
-Dziękuję -powiedziałam.
-Za co ? Każdy inny na moim miejscu zrobił by to samo -oznajmił.
-Za to, że się pojawiłeś -odparłam i przytuliłam go.
Usiedliśmy na ławce.
-Naprawdę Ci dziękuję -powiedziałam jeszcze roniąc łzy, Marco nie odpowiedział tylko zbliżył się do mnie i mnie pocałował ale nagle się oderwał.
-Przepraszam nie powinienem był -posmutniał.
-Dlaczego ? Mi się podobało -uśmiechnęłam się.
Marco odwiózł mnie do domu. Po kilkunastu minutach staliśmy już pod moim domem.
-Wejdź -powiedziałam.
-Nie chcę robić Ci kłopotu -oznajmił a ja wciągnęłam go do środka.
-Kawę, Herbatę, Wodę, Sok ? A może coś mocniejszego ? -zapytałam.
-Prowadzę -skrzywił minę.
Rozpętała się potworna burza. Zuza zadzwoniła, że zostanie u Roberta bo nie chce wracać w taką burzę.
-Możesz zostać na noc, nie puszczę Cię w taką burzę do domu -stwierdziłam.
-Nie chcę przeszkadzać -mówił.
-Zostajesz ! Nie mam się z kim napić -powiedziałam radośnie.
-Skoro nalegasz -stwierdził.
Wzięłam z barku butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Oglądaliśmy film, pijąc wino. Nim spostrzegliśmy butelka została pusta. Cóż nie pozostało nic oprócz sięgnięcia drugiej. Po wypiciu dwóch butelek byliśmy już nieźle wstawieni. Nie wiedziałam co robię, co mówię gdy nagle palnęłam.
-Podobasz mi się Reus !
-Ja ? Jestem brzydki i głupi, nikomu się nie podobam -mówił.
-A moim zdaniem jesteś śliczny, fajny i mądry -uśmiechnęłam się.
-Ale wiesz co ? Ty też mi się podobasz -powiedział całkiem poważnie.
Nie zdziwiłabym się gdyby powiedział to jakiś zwykły chłopak. Ale do cholery powiedziała to gwiazda Bundesligi - Marco Reus.
Obudziłam się rano na kanapie oparta o Reusa. Nie spał.
-Głowa mi pęka ! Co się wczoraj działo? -zapytałam.
-Słaba główka ! A ja pamiętam wszystko ! Powiedziałaś mi że Ci się podobam ale po pijaku...czyli to nie prawda -posmutniał.
-Tak ? Cholera ! Ale podobno po pijaku mówi się prawdę -zarumieniłam się.
Zrobiłam śniadanie i pożegnałam Reusa bo spieszył się na trening. Zaraz potem wróciła Zuza.
~Zuza
-Wróciłam ! -krzyknęłam.
-Nareszcie -odparłam.
-Haha -zaśmiała się.
-I jak tam z Robertem ? -zapytała podejrzliwie.
-Co raz lepiej ! -odpowiedziałam.- A z Marco ? -zapytałam.
-Nie uwierzysz, nocował u mnie i... -nie dokończyła.
- I ? -zapytałam.
-Pocałował mnie -podskoczyła z radości.
-Serioo ? -cieszyłam się. -Mnie Robert... też -piszczałam.
Byłyśmy takie szczęśliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz