-Co się stało ? -zapytałem osłabiony.
-Wpadłeś na barierkę -odparł Robert.
-Wpadł? A może ktoś go na nią popchnął ? -zapytała ironicznie Marta.
-Robert ? -zapytałem.
-Yyy..no ale to było dla żartów -wyjąkał.
-A mogło się skończyć jeszcze gorzej ! -spojrzała na niego wściekła Zuza.
-Dobra, dobra nie kłóćcie się z mojego powodu -oznajmiłem.
-To my zostawimy was samych, muszę pogadać z tym obok -oznajmiła Zuza spoglądając na Roberta.
Wyszli z sali, zostałem z nią sam.
-Jak się czujesz ? zapytała.
-Dobrze ale strasznie boli mnie brzuch -powiedziałem spoglądając na posiniaczone żebra.
-Ach ten Robert..-odparła.
-To nie jego wina, zamyśliłem się -tłumaczyłem przyjaciela.
-Zamyśliłeś się ? -zapytała podejrzliwie. -To o czym tak zawzięcie myślałeś?
Myślałem wtedy o niej ale przecież jej tego nie powiem.
-O..o meczu -palnąłem.
Nagle zadzwonił telefon Marty.Kiedy skończyła rozmawiać wyraźnie posmutniała.
-Muszę wracać do Polski -oznajmiła.
-Co?! -zapytałem zszokowany. -Jak to ? -wciąż pytałem.
-Moja siostra zachorowała, nie ma kto się nią zająć w Polsce, tam dokończę studia -oznajmiła a z jej oka uroniła się gorzka łza.
-Przecież może przyjechać tutaj ! -krzyknąłem.
-Ona ma 10 lat! Tam ma lekarzy ! -odparła.
-Tutaj też są lekarze -oznajmiłem z przykrością.
~Marta
-Marco przykro mi ale nie..-wyszłam z sali.
Musiałam poszukać Zuzy.Wkrótce znalazłam ją w kafejce.
-Zuza ! -krzyknęłam zapłakana.
-Marta co się stało ?! -zapytała zdziwiona.
-Ola zachorowała..ona ma raka -powiedziałam.
-Co ?! Jak to możliwe ? -pytała.
-Wracam jutro z samego rana do Warszawy. -wybiegłam ze szpitala i pobiegłam się spakować.
Z samego rana wyjechałam do Warszawy. O 11:00 byłam już w Polsce.
-Marta ! -krzyknęła siostra.
-Hej kochana -ucałowałam ją w czoło.
-Wróciłaś do mnie ? -zapytała.
-Oczywiście a potem wracasz ze mną skarbie -odparłam.
6 miesięcy później.
Jest 2 lipca, trzeci dzień wakacji.Ola wyzdrowiała, na szczęście udało się wyleczyć 1 fazę choroby. Dzisiaj wracam do Dortmundu. Na lotnisku czekała na mnie już Zuza, teraz już dziewczyna Roberta.
-Marta ! -krzyknęła.
-Zuza ! Cześć ! -krzyknęłam.
-Też miło Cię widzieć -powiedział Robert.
-Haha cześć ! -przytuliłam go.
Nagle zza pleców Roberta wyłonił się Marco.
-Cześć -powiedział.
-Hej ! -powiedziałam przytulając go.
-Ale wiecie ja nie jestem sama..-powiedziałam a zza moich plecy wyłoniła się Ola.
-Ola !-przytuliła ją Zuza.
-Cześć ! -powiedział Marco i podał rękę młodej.
-Ja jestem Marco a to Robert ! -przedstawił.
-Znam was ! Ja jestem Ola. -odparła.
Nagle na lotnisku pojawił się tata.
-Ola, Marta ! -krzyknął.
-Tata ! -mała podbiegła do niego a on zabrał ją do siebie.
Pojechali do ojca.
-Miło Cię widzieć Marta -powiedział zdezorientowany Marco.
-Ciebie też Marco -odparłam.
Nadal byłam w nim zakochana. Tak bardzo pragnęłam się teraz w niego wtulić.
Extra ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam ,że ta mała umrze...o matkooo ;o
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział ! *-*
Czekam na następny ! Oby był szybko...<3
Zapraszam do mnie :
http://marco-sandra-bvbstory.blogspot.com/
i
http://schwarzz-gelb.blogspot.com/